Kilka tygodni temu Igorek miał testy w stowarzyszeniu określające jego wiek rozwojowy. Wypadł szczerze mówiąc średnio : ogólny wynik 30 miesiąc życia - a obecnie mamy 51, a mowa na 20 miesiąc. No więc tu znacznie gorzej. Ale nie to zaprząta mi głowę. Nie jestem specjalistą, a jedynie mamą autysty, a jednak z pełną świadomością muszę stwierdzić,że testy są nieprecyzyjnie przygotowane,a nawet brakuje w nim kilku ważnych szczegółów. Podam przykład : jeden z podpunktów na teście : "zainteresowanie smakiem i zapachem". Badają to pod kontem nadwrażliwości. Czy dziecko wkłada wszystko do buzi, czy przykłada przedmioty do nosa, próbując wywąchać ich zapach. Niestety nie sprawdzają tego pod kontem niedowrażliwości. A mój syn właśnie ma taki problem. Potrzebuje mocniejszych doznań w obrębie jamy ustnej i lubi zdecydowane i ostre smaki. Potrafi brać do buzi dziwne rzeczy. Jeśli chodzi o nos,to zapachu nie odczuwa w ogóle. Po przystawieniu mu czegokolwiek o intensywnym zapachu nie robi na nim wrażenia. Tak jak by zupełnie nic nie czuł. Ale jak wspomniałam na teście badają tylko pod kontem nadwrażliwości, a co za tym idzie Igor ma to zaliczone. Nie winie pani psycholog, która badała Igorka,bo mówiła mi,że mają odgórnie narzucone sprawdzanie dzieci,a jest to niedoprecyzowane i badane pod kontem tylko jednej skrajności. Następna dla mnie bezsensowna rzecz,to to,że zaliczają nawet takie rzeczy które dziecku uda się zrobić tylko jedne raz. Nie ważne,że na co dzień tego nie umie,że nawet nie rozumie o co chodzi,ale zrobić to ten jedne jedyny raz i na teście jest to zaliczone. Gdybym chciała z tym pismem iść,żeby synkowi załatwić jakąś dodatkową rehabilitację,to by tych umiejętności nie ćwiczyli,bo przecież jest napisane,że umie. Istna paranoja !
Kolejna rzecz : w ogólnie nie sprawdzają tego czy dziecko wyjdzie samo z inicjatywą jakiegokolwiek kontaktu,ani czy sam zainteresuje się osobami , które znajdują się w pomieszczeniu. To pani podchodzi do dziecka i inicjuje wszystkie aktywności. Jeśli dziecko wykona jakąś rzecz,to ma zaznaczone,że kontakt społeczny jest ok. Mój Igor jak i inne dzieci, mają problem z nawiązywaniem relacji, czy nawet z jakimikolwiek próbami kontaktu,a tego również test nie uwzględnia. Nie sprawdzają żadnych podstawowych umiejętności : czy dziecko samodzielnie je, czy umie ubrać np. buty, czy rozróżnia podstawowe przedmioty potrzebne w życiu codziennym, czy po prostu jest samodzielny. Nijak się to ma do jego przyszłej samodzielnej (mam nadzieję) egzystencji. Bo co nam po tym,że umie ułożyć układankę , pchnąć piłkę czy np. potrząsać grzechotką. Może i jestem upierdliwa i doszukuje się najdrobniejszych szczegółów,ale muszę trzymać rękę na pulsie ,bo tu chodzi o przyszłość mojego synka. Pani psycholog i terapeutka Igora, mówią,że mało jest takich matek jak ja i,że mam trochę odpuścić i zacząć myśleć o sobie,ale nie mogę. Bo jak stracę czujność,to całą nasza praca rozwali się jak domek z kart,a tego zdecydowanie nie chcemy. Nie odpuszczam mu, na każdym kroku uczę najdrobniejszych szczegółów. Wymuszam każdy gest, pojedyncze słowa ( choć jest ich nie wiele-ale są :) ) i pokazuje jak prawidłowo żyć w naszym świecie....ale jak walka jest nie tylko z autyzmem,ale też z trzeba pilnować całej reszty jak np. testy czy to by inni ludzi postępowali z Igorkiem według naszych (autystycznych) norm,to już walką robi się cięższa. Ja jestem drobną brunetką ,a przeciwnik coraz większy. Ale JA (czyli chodząca konsekwencja) nie odpuszczamy , bijemy przeciwnika i doprowadzamy do nokautu !! Ile sił we mnie,tyle czasu będzie dobrze..Muszę wypracować wszystko,by w momencie gdy zabraknie mi mocy Igorek w miarę swoich możliwości funkcjonował jak najlepiej się da !
A gdzie w tym wszystkim ja ? Na razie moim priorytetem jest uszczęśliwianie męża i syna. To oni są moją MIŁOŚCIĄ ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz