wtorek, 5 maja 2015

Nasza historia

Nasza historia od momentu narodzin synka, aż do dziś...


Igorek urodził się 21 stycznia 2011 roku dostając  10 punktów w skali apgar. Rozwijał się powoli... Dobrze było tylko przez pierwsze 2 miesiące. Od drugiego miesiąca życia, dużo płakał, nie przesypiał nocy i miał duże napady złości. Prawie każdy dzień był ciężki i niósł za sobą płacz i bezradność..Wszystkie umiejętności nabywał później niż jego rówieśnicy. W 8 miesiącu dopiero próbował siedzieć samodzielnie, raczkować zaczął w dniu swoich pierwszych urodzin , a chodzić zaczynał dopiero w wieku 19 miesięcy. I nawet wtedy nie było to normalne chodzenie, tylko próby chodzenia z pomocą i asekuracją osoby dorosłej. Nic nie mówił, nie okazywał uczuć, nie lubił bawić się z nikim ze swojego otoczenia. Nie było tak upragnionej więzi między mamą , a synem. Nie patrzył w oczy i ważniejsze były dla niego przedmioty niż ludzie. Szukaliśmy pomocy u lekarzy by wyjaśnić co się dzieje z naszym dzieckiem. Wędrowaliśmy od jednego specjalisty, do drugiego ciągle nie mając odpowiedzi na pytanie co się z nim dzieje.
We wrześniu 2013r. trafiliśmy prywatnie do neurologa. I to od niego po raz pierwszy padło to wstrętne słowo - Autyzm. Diagnoza ta ścięła Nas z nóg. Zabrała Nam szczęście i nadzieje, na normalnego syna , z którym będziemy robić wspaniałe rzeczy. Pierwszą rzeczą jaką usłyszeliśmy to proszę wprowadzić dietę. Mówi się, że dzieci z autyzmem cierpią na "zespół cieknącego jelita" i trzeba wyeliminować dużo produktów z pożywienia. Przede wszystkim gluten, kazeinę i wszystkie rodzaje cukru. I tak też zrobiliśmy. Po krótkiej traumie postanowiliśmy podjąć jakieś kroki, by ruszyć naprzód. Udaliśmy się do ośrodka w Zielonej Górze, który diagnozuje wszystkie zaburzenia ze spektrum autyzmu. Chcieliśmy dodatkowego potwierdzenia, że chorobą z jaką zmaga się nasz syn to autyzm, a dodatkowo ośrodek ten ofiarował potem terapię niezbędną w takiej sytuacji. Ponieważ Igorek miał złe wyniki z krwi, kazali Nam wrócić jak będziemy już wiedzieli dlaczego jego wyniki są niewłaściwe.
Okazało się, że syn ma wrażliwe jelito i żołądek oraz candydozę. Grzyba , który atakuje po kolei każdy organ u Igorka. Oprócz diety jaką wprowadziliśmy musieliśmy też wyeliminować : owoce , skrobię i kukurydzę. Dozwolonych rzeczy było bardzo niewiele, a produkty specjalnego przeznaczenia są bardzo drogie. Litr mleka ryżowego kosztuje ok. 8 zł.,a serki z migdałów aż 12 zł. za dwa małe kubeczki. Ośrodek ten też potwierdził, że syn musi być na diecie.
Po wywiadzie z Nami i po wnikliwej obserwacji Igora powiedzieli, że to rzeczywiście jest autyzm. Już szoku nie było, bo wcześniej padło to okropne słowo. Troszkę się już z tym zdążyliśmy oswoić. Potem udaliśmy się też do poradni psychologiczno- pedagogicznej gdzie pani psycholog wraz z komisją potwierdziła autyzm i wydała opinię o wczesnym wspomaganiu rozwoju. Następnym krokiem miało być załatwienie orzeczenia o niepełnosprawności. Po otrzymaniu takiego dokumentu ośrodek (stowarzyszenie) zagwarantowałby Igorowi potrzebną terapię.
Z kompletem dokumentów udaliśmy się na komisję orzekania o niepełnosprawności. Dostaliśmy orzeczenie na 4 lata. Przy autyzmie na komisję trzeba stawać co kilka lat. Wróciliśmy do stowarzyszenia i od czerwca 2014r. syn ma tam terapię.
Terapię podstawową 2 razy w tygodniu po 45 min. , raz w tygodniu 30 min. logopedy i raz w tygodniu 30 min. integracji sensorycznej. Jest to niewiele, ale nasze państwo nie gwarantuje więcej zajęć dla takich dzieci. Niestety na prywatne wizyty nie było by Nas stać, bo dieta i inne potrzeby syna znacznie obciążają Nasz budżet. Dlatego oprócz zajęć w ośrodku ja pracuje z synem codziennie w domu. Wdrążając co chwile nowe metody i sprawdzając co zadziała na Igorka.
Jak synek funkcjonuje dzisiaj : ogólnie ciężko. Życie z dzieckiem cierpiącym na autyzm jest bardzo ciężkie.
Igorek obecnie ma 4 lata i 3 miesiące. Dalej nie mówi. Próbuje wypowiadać pojedyncze słowa, ale bez rozumienia ich zupełnie. Wykorzystuje je w sposób wyuczony. Nie komunikuje się w ogóle. Nie rozumie większości poleceń. Dalej potrzeby fizjologiczne załatwia w pampersa. Nie da się go na razie tego oduczyć, bo nawet nie przeszkadza mu jak chodzi w pełnej pieluszce. Ma duże zaburzenia sensoryczne : kręci się w kółko, macha rączkami , ma niedowrażliwość dźwiękową , niedowrażliwość wzrokową, bardzo zaburzone czucie głębokie ( prawie nie odczuwa bólu. Czuje tylko na powierzchni skóry ,nie czuje bólu w środku jak normalni ludzie - dlatego na noc zostaje przykrywany kocem obciążeniowym o wadze 4 kg, który pozwala mu na lepsze odczucia oraz na wyciszanie się), ma niewłaściwe odczucia w obrębie jamy ustnej, a co za tym idzie wkłada wszystko do buzi, brak reakcji na ostre i bardzo intensywne czy kwaśne smaki, niechęć do niektórych pokarmów o niewłaściwej konsystencji, ma problem z napięciem mięśniowym czy jeden z poważniejszych zaburzeń sensorycznych brak umiejętności odbierania kilku bodźców na raz.  Igorek patrząc na Nas dostrzega tylko usta lub np. oczy. Nie jest w stanie ogarnąć całej naszej twarzy. A w życiu codziennym jego wszystkie zmysły nie potrafią działać razem. Wszystko jest odbierane przez mózg i przetwarzane oddzielnie.
Ludzie są dla niego obojętni. Nie nawiązuje kontaktu ani z dorosłymi ani z rówieśnikami. Jedynymi osobami na które zwraca uwagę chociaż w małym stopniu są ja, mąż i dziadek Igorka. Wie, że jestem, poprosi mnie o pomoc, ale nie lubi się przytulać i o przyjściu by usiąść u mnie na kolanie też nie ma mowy. Nie chce się z nami bawić. Potrafi kilka godzin siedzieć w pokoju nie interesując się osobami , które są w domu. Ma bardzo dużą potrzebę poczucia bezpieczeństwa i dużo przyzwyczajeń. Na spacerach ma swoją trasę, w domu zapamiętuje położenie potrzebnych przedmiotów i muszą się one tam znajdować inaczej jest krzyk. Jest to bardzo uciążliwe, nie można z nim wyjść tam gdzie akurat jest to potrzebne. Gdy zmienię trasę, albo idę tak gdzie on nie chce, krzyczy, wygina się, kładzie się na ziemię i takie uspokojenie go trwa od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Są też miejsca, których nie lubi i które musimy unikać. Wszystkie podstawowe rzeczy są ciężkie i dalekie od normalności. Mając dziecko z autyzmem, trzeba się dostosować do choroby, a nie odwrotnie. Postępy są tak wolne i małe, że trzeba mieć niekończące się pokłady siły i cierpliwości. Niestety kolejnym problemem są też pieniądze , których co miesiąc trzeba bardzo dużo. Na dietę, dojazdy, na suplementy diety i na terapię. Oprócz metod i terapii jakie ma Igorek dostępne też są np. : dogoterapia, delfinoterapia, terapia behawioralna , hipoterapia, muzykoterapia czy terapia taktylna. Ale najgorszy problem to ludzie. Nie rozumieją problemu i nawet nie próbują zrozumieć. Wolą się odsunąć niż spróbować pomóc w jakikolwiek sposób. W naszym przypadku jest tak, że z dniem diagnozy syna zostaliśmy prawie całkiem sami. Oprócz moich rodziców (mojej mamy i ukochanego dziadka Igorka), cała reszta się od Nas odsunęła. Nie kontaktują się z nami, nie przyjeżdżają do Nas, nie próbują nawiązać kontaktu z synem. A niestety jak oni nie będą chcieli to Igor będzie kiedyś całkiem sam, bo to zaburzenie jest takie, że ludzie są mu obojętnie. Czasami wykorzystuje ich tylko do zaspokajania swoich potrzeb.
Mówi się, że chwilach trudnych rodzina się wpiera. U Nas to nierealna rzeczywistość. Ale nie płaczemy z tego powodu, nie nalegamy. Kiedyś próbowaliśmy my wyciągnąć rękę, ale ponieważ inni nie wykazywali zainteresowania to teraz my też odpuściliśmy. Nie ma co udawać, że jest lekko, że nie przeżywamy choroby syna, że przyzwyczailiśmy się do myśli, że jest niepełnosprawny. Boli Nas to...prawie 2 lata po diagnozie, a Nas dalej to przeraża i powoduje dużo smutku na twarzy jak i w naszych sercach. Boimy się myśli, co będzie kiedyś. Jak będzie funkcjonował Igorek za 5 czy 10 lat..Jak to będzie gdy zostanie sam (bo niestety kiedyś ten dzień nadejdzie, że zabraknie moich rodziców, potem Nas i synek zostanie sam). Dużo pytań, a odpowiedzi wciąż brak.
Ale cieszę się, że mąż został przy Nas. Tak wielu mężczyzn ucieka gdy na horyzoncie pojawia się dziecko niepełnosprawne, dziecko tak bardzo odbiegające od ideału, a co gorsza często uważają, że takie coś nawet nie można nazwać dzieckiem. A mój mąż został. Nie bał się wziąć odpowiedzialności na swoje barki i dźwigać ją każdego dnia.
Mi jest ciężko, bo jestem z synek każdego dnia od rana do rana, a moje zdrowie też ciężko przędzie. Mam przepuklinę przełyku , tak jak mój syn zmagam się z candydozą i mam bardzo duże problemy z kręgosłupem (oprócz wygładzonej lordozy , jest też podejrzenie rozszczepu łuku kręgów w odcinku lędźwiowym)
Ale nie poddaje się, zaciskam zęby i daje radę, bo wiem, że robię to dla lepszej przyszłości synka. Walczę o mój spokój i o jego lepsze jutro. Nigdy nie będzie normalny i taki jak zdrowe dzieci, ale robię wszystko by mógł żyć godnie i jak na jego możliwości jak najlepiej.
Walczę z autyzmem. Kiedyś też walczyłam z ludźmi, ale skoro oni się odsunęli i jesteśmy dla nich niewidzialni, to niech tak zostanie. Jedyne czego chcę, to żeby ludzie mieli w sobie więcej empatii i zrozumienia dla dzieci zmagających się z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Te dzieci nie są gorsze, nie są trędowate. Są wyjątkowe, ale idzie na nimi szereg problemów i trudności. Warto zauważyć, że taki problem istnieje, a nie myśleć ,że skoro Nas coś nie dotyka to tego problemu nie ma !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz