czwartek, 1 października 2015

Wreszcie w domu,co nie oznacza końca problemów :(

W końcu jesteśmy w domu...
My i szpital nie polubiliśmy się...nie zawarliśmy przyjaźni !
Dlatego cieszymy się,że już koniec przykrych 4 dni, które wydawały się być wiecznością !
Wynik z tomografu pokazał poszerzenia w mózgu, które na chwilę obecną są do obserwacji,więc za rok znowu czeka nas hospitalizacja ! 
Lekarze też podejrzewają ,że synek ma napady migrenowe i stąd te wymioty i utraty świadomości połączone z trudnością w oddychaniu.
Powróciły szmery na serduszku i kolejna kontrolna wizyta u kardiologa,ale dopiero w styczniu.
EEG - też nie bardzo...też do obserwacji :(
Musimy też powtórzyć wyniki z krwi,żeby w końcu pokazać je pani hematolog,ale niestety syn załapał dużą infekcję..
Kaszle, dusi się, nos przerodził się w kran cieknący jak by rura pękła i jesteśmy w trakcie nebulizacji i antybiotykoterapii.

Dużo do ogarnięcia...
do zbadania...
do kontroli...
do obserwacji...

Przeradzamy się w robota , który jest nastawiony,na wykrycie każdej..nawet najmniejszej choroby syna i walki z nią...
Żaden nieprzyjaciel nie przemknie niezauważony !
Zlokalizujemy wszystkich....
I mimo , iż robot (czyt.ja - mama), też jest osłabiony , zainfekowany nieco, to ostatkiem sił stara się wszystko ogarnąć !

Mocy przybywaj ! Nadziejo nie odchodź !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz