wtorek, 29 grudnia 2015

"Szejk" emocjonalny - czyli święta i po świętach w autystycznym wydaniu !

Czymże są święta dla autysty ? 
Niczym ! Nie wzruszeniem, nie radością, nie wielkim oczekiwaniem na podarki...siedzeniem u siebie w pokoju przez niezliczony czas...
Po prostu zwykłym dniem!

Ale mały uśmiech i mała ekscytacja się pojawiła ! (choć niewielka to dla nas ogromna)

Mikołaj (czyt.tata) postanowił dać synkowi drugi prezent (bo pierwszy dostał troszkę wcześniej)...
Tym razem był to autobus....
Igorek uwielbia autobusy..na ich widok bardzo się ekscytuje , aż napina się cały i sztywnieje...
Nie chciał usiąść przy choince, rozpakować prezentu, uciekał do siebie w swoją samotnie....
ale jak tylko zaczęliśmy rozrywać papier i jego oczom ukazywał się powoli pojazd,to zaciekawiło go to :)
Nawet podskoczył kilka razy i powiedział - atus (czyt. autobus w wersji synka)..
Wziął w dłonie i wraz z podarunkiem znikł nagle do swojego pokoju...
Do nas docierały tylko odgłosy kręcenia kółek w autobusie przez synka.....

Jak na Igora do duża rzecz takie zadowolenie!
To nic ,że teraz autobus przestał interesować,że nie bawi się nim,ale chociaż na moment okazał mini radość :)

Dzień później przyszły nagle i z ogromną siłą bardzo dokuczliwe problemy syna z układem pokarmowym...
Płakał nie dał się dotknąć, biegał po mieszkaniu jak ślepy po omacku, krzycząc i cierpiąc z bólu:(
Trwało to trochę, dla nas jak wieczność...
Kilka godzin ból nie odpuszczał i trzymał okrutnie nie dając szansy na ulgę !
Przeanalizowaliśmy co się stało...co jadł, co pił,co spowodowało,że jest aż tak źle...
znowu...to drugi raz w ciągu 2 tygodni...
I eureka.....
Winowajcą jest najprawdopodobniej czekolada (nie taka zwykła,tylko specjalna bez cukru, soi, laktozy i innych niedozwolonym produktów)
I pojawił się smutek...jedyna rzecz którą bardzo lubił...jedyna słodycz, którą wydawało się,że może...
I pyk - musimy mu ją odebrać ! zabrać ostatnią małą radość...jedyną rzecz , która go cieszyła:(
Nie dość,że autyzm zabrał mu dzieciństwo, to reszta chorób odbiera mu szansę, na ostatki normalnego życia :(

Wczoraj Igor zaczął wyprawiać rzeczy nieludzkie....
Nie normalne...pozbawione ludzkości kompletnie !
Nie pierwszy raz,ale przeraża mnie,że to nie ustaje,a nawet się nasila..
I robić z tym nie wiadomo co...
Zgłaszałam problem u terapeutów,ale bez echa !
Nie słuchają mnie kompletnie i pomóc nie próbują !
Zostaliśmy z tym sami...ja i mąż :(
Nie chcę wyjaśniać cóż za okropieństwa wyczynia syn,bo to nie nadaje się na upublicznianie, ale jest źle..bardzo źle...

I nie chcę słyszeć ,że to minie, że muszę być silna, że to tylko chwilowe...
bo trwa to już kilka lat i nie mija,a wręcz przybiera na sile !

Błądzimy po omacku, uderzając co chwilę głową z bezradności...!!!

Ponoć mówią,że najlepszym terapeutom jest rodzic...
Ale ja nie umiem, nie wiem jak...co mogłam to zrobiłam !
Teraz czekam, łudzę się, wylewam łzy jak nikt nie widzi...
krople spadają powodując blizny na sercu....

Przyszłość Igora zależy ode mnie,a ja nawet nie wiem czy chcę i czy umiem iść ku przyszłości, skoro teraźniejszość mnie tak zabija !

Trwam...
Wegetuje...
Próbuje uszczknąć choć odrobinę życia !
Ale nie potrafię i nawet nie wiem czy mam do tego prawo ?

Czekam...
nie wiem po co...
nie wiem na co...
ale jestem tu i czekam !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz